Film na dziś : Niemożliwe
Skazani na Shawshank. Film genialny jak i jego obsada. Tytułowe Shawshank, to więzienie w Stanie Nowa Anglia. Trafia tam niesłusznie oskarżony o morderstwo Andy Dufresne. Na swojej drodze spotyka Reda, Brooksa i innych współwięźniów. Z początku uważany za lalusiowatego, bankier zaczyna coraz lepiej odnajdywać się w więziennej rzeczywistości. Film o naturze psychologicznej, świetnie ukazujący wady więziennej resocjalizacji i istotę prawdziwej przyjaźni.
A dzisiejszego dnia wrzucę swoje opowiadanie.
„
Tumany wiatru, dawno rozwianego ”
Oparłem się o żłobioną barierkę żaglowca, a
wiatr rozdmuchał mi włosy we wszystkich kierunkach. Po policzku spłynęła pojedyncza łza. Ból w
sercu z powodu straty przyjaciół narastał. Wraz z nim kotłowało się we mnie
szczęście, związane z końcem misji. Świat powoli nabierał kolorów. Płynąłem ku
niechybnej zgubie, ale tylko to mi pozostało. Przede mną wir zataczał kolejne
kręgi. Niebieskie tony płynu przewalały się, przed nami wzbijając mnóstwo
piany. Najpiękniejsza w bohaterach jest idea. Świat zsyła ich by uświadomili
ludziom dlaczego ich bracia poświęcili swe jestestwo. Miłość, honor, Bóg,
Ojczyzna. Każda z rzeczy pcha nas ku wielkości. Niestety, mnie poruszyła
chciwość. Przeszedłem się po pokładzie, gdzie ludzie walczyli z żywiołem. Żagle
choć nadęte od wiatru nie mogły równać się siłą z potęgą oceanu. Nagle
żaglowiec zaczął się niebezpiecznie przechylać.
- Wszyscy
na prawą burtę. – przekrzyczał szum wody bosman.
Biegiem
wykonaliśmy polecenie. Dzięki temu zyskaliśmy jeszcze parę sekund życia. Ze
środka morderczego kręgu, zaczęła się wynurzać nasza przeciwniczka. Ciało
nagiej kobiety uwiodłoby wielu mężczyzn, gdyby nie pełne okrucieństwa oczy.
Demon oceanów popisywał się swą mocą. Jestem do niczego, pomyślałem. Całe życie
miałem podyktowane z góry. Wstąpić do królewskiej gwardii, nawet mój wybór
przyłączenia się do pirackiej bandery był podyktowany strachem.
- Proszę się
schować pod pokład, panie! – krzyknął, któryś z gwardzistów.
Zacisnąłem pięści tak, że paznokcie przebiły
skórę. Kolejna łza przecięła mi policzek, żłobiąc w niej głęboką
zmarszczkę. Przypomniałem sobie czułe
oczy mojej miłości. Wiedziałem, że jeśli się poddam ona zginie razem ze mną, a
wraz z nami nasze dziecko. Czy tak miał postąpić przyszły ojciec? Poddać się?
Wyobrażałem sobie dzień w dzień jak rodzi mi się synek, który da mi moją przyszłość.
Za bardzo kochałem tych dwoje by pozwolić im odejść. Poświęcenie. Jedno
życzenie za jedno życie. Tylko te godne spełniał nasz Pan.
- Panie
wiem, że wiele razy cię zawiodłem ty znasz moje myśli, ale zabierz mnie z tego
świata i daj przeżyć ludziom na tym okręcie, mojemu dziecku i mej żonie.
Powoli coś
zaczęło wysączać ze mnie życie. Medalion, który dała mi wiedźma spełniający
jedno życzenie, powoli wnikał w moje ciało. Złoty promień przeszył me wnętrze.
Poczułem spokój i radość. Idea? Bunt? Chęć podarowania szansy. Choć całe życie
byłem oszustem, w ostatnich sekundach robię dobry uczynek? Dziwne figle płata
nam los. Wir powoli się zamyka, a ze mnie uchodzi życie.
- Synu
jestem z ciebie dumny.
Głos taty
sprawił, że zapłakałem jak dziecko. Wokół mnie pojawiali się moi przyjaciele i
rodzina.
-
Wiedziałem, że masz dobre serce, przyjacielu. – powiedział z uśmiechem Peter.
Upadłem na
kolana. Mama złapała mnie dłońmi za głowę i pocałowała w czoło. Rytuał dobiegł
końca. Moje ciało bez życia padło na deski pokładu. Ja wraz z moimi bliskim
odszedłem. Kiedy ostatni raz obejrzałem się przez ramię zobaczyłem znikający
wir i płaczącą nad ciałem moją miłość.
-
Błogosławię Ci synku i Tobie Anno. Tatuś pierwszy raz zrobił coś dobrego
skarbie.
Mówiąc to
zniknąłem z ich życia.
8
lat później
Po plaży
biegł mały chłopczyk, trzymający za rękę szczęśliwą mamusię.
- Chodźmy do
wody, proszę. – jęknął Jacob.
Kiedy
zanurzyli się po kostki w przezroczystym płynie, kobieta odezwała się czułym
głosem, przeczesując naburmuszonemu malcowi włosy.
- Wiesz,
twój tatuś też lubił pływać. Mawiał, że ocean jest jego niebem. Czasem cichy,
raz wzburzony. Słony zapach wody przyprawiał go o ciarki. – zaśmiała się. – Siadał
obok mnie wieczorami na pokładzie i kazał się wpatrywać w horyzont. Twierdził,
że tam leży jego wolność.
- Co się z
nim stało Mamusiu?
- Oddał za
nas życie. Chciał byś wyrósł na silnego mężczyznę. Wiesz patrzy na ciebie z
góry i jest bardzo dumny. Zresztą jak i ja. – pocałowała go lekko w czoło.
- Czy był
bohaterem?
- Według
niego nie, ale prawda jest taka, że był wzorem.
Złapała
chłopca za rękę, a drugą chlapnęła mu wodą w twarz. Jake zaśmiał się i też chlusnął
Annę niebieskim płynem. Bawili się dłuższą chwilę, po czym kobieta w
przemoczonej, białej sukience wyszła na brzeg. Zaraz dobiegł do niej chłopiec i
wtulił się w mamę.
- Kim
chciałbyś zostać w przyszłości? – zapytała z ciekawością w głosie.
- Bohaterem.
Dziewczyna
zaśmiała się głośno.
- Bohaterem
synu? A co taki bohater robi?
- Ratuje
ludzi. – powiedział malec z upartością w oczach, którą odziedziczył po ojcu. –
Mamusiu Pan Bóg wie wszystko?
- Tak synku.
- Więc
dlaczego nie wysyła nas od razu do piekła, albo nieba?
- Widzisz
synku, myślę, że to przez nadzieję. – zobaczyła niezrozumienie w oczach
chłopca. – Pan wierzy w nas, przez miłość i daje nam szansę w trakcie życia
bądź wysyła nam ludzi, którzy umożliwiają nam nawrócenie.
- Ale
dlaczego on tak robi, nie łatwiej by było od razu wsadzić nas do piekła?
- Synku
nieważne co jest łatwiejsze. Gdybym ja spadała w przepaść i widziałbyś skalną
półkę parę metrów dalej, skoczyłbyś mnie ratować czy nie? Choć wiedziałbyś, że
sprawa jest raczej z góry przesądzona.
- Skoczyłbym
mamusiu, uratowałbym cię.
- Tak samo
myśli nasz Pan. On nam daje takie szanse w naszym życiu. Od nas zależy czy z
niej skorzystamy. Nadzieja to miłość synku.
- Och,
rozumiem.
- Chodźmy,
wracamy do domu.
Ruszyli, a
piasek powoli przesypywał się im między palcami.
Wnioski polecam wyciągnąć samemu.
~Okwezrd