wtorek, 8 lipca 2014

Horror - I zbaw nas ode złego

  Film na dziś : The Encounter

  Wczoraj udaliśmy się na film "I zbaw nas ode złego". Powiem szczerze, film zrobił na mnie wrażenie. Czułem z niego lekki powiew Constantina, aczkolwiek film był bardzo nowatorski. Nie był to sztywny przypadek opętań jak w filmie "Demony", ale miało to jakąś fabułę, różniącą się od matki, która coś kmini ze swoimi dziećmi. Nie będę opisywał o czym jest film, można sprawdzić to w internecie. Powiem natomiast, że jako jeden z nielicznych horrorów, film był oparty na faktach. Pewnie większość pomyśli "tak jak i wszystkie, fake!", a tu zonk. Raplh Sarchie żyje na prawdę i ma się dobrze! Jak informuje mnie Wikipedia, a także inne źródła, ściśle współpracuję on z egzorcystą. Ogólnie film dobry, podobał mi się i polecam go fanom horrorów na "umiarkowanym" poziomie "straszności" :D.

  A teraz trochę śmieszne wieści. Jako, że bardzo lubimy z Heskim horrory, mamy w planach nakręcić jeden do końca wakacji. Na razie wszystko jest w proszku. Nie wiemy o czym to będzie, gdzie, dlaczego, czy to będzie film pełnometrażowy czy też krótko też nie umiemy stwierdzić. Dlatego czekajcie śledźcie bloga i życzę wam cudownych wakacji. Ja wybieram się do Turcji usmażyć to i owo. :D Po powrocie pewnie zdam relacje, a ten tydzień mnie nie będzie. Życzę udanego wypoczynku!

sobota, 28 czerwca 2014

Poparzenie trzecie

Film na dziś: Piraci z Karaibów Numero Uno
  Dawka piorunujących informacji o polskich, rządowych przekrętach terroryzuje internet. Nie mam sił tego komentować. Jeśli myśleliście, że ten kraj nie jest manipulowany przez grupę rządzącą, to jest to poparzenia stopień trzeci. Wasze skóry są przysmażone jak chomik.. W mikrofali na yt. Co poradzić taki mamy klimat - cytując klasyka. No szkoła skończona, świadectwo odebrane, pierwsze wakacyjne spotkania zaliczone. Nie dociera do mnie jeszcze ten letni nastrój, ale kiedy już się wpakuje w moje ciało do z pełną siłą.
  Apeluje do was byście byli dość roztropni. Nie pili za dużo i coś tam. No wiem. Pożartowaliśmy. Pewnie ostro będziecie dawać w palnik, ale co poradzić.

Autor: Edyta

  Ja z Heskim, nasze złote świadectwa odebraliśmy. No prawie.. On będzie jeszcze musiał zdać parę rzeczy, ale cóż. Ostatnio, mój charakter staje się coraz bardziej wybuchowy, a Bóg każe mi myśleć jak dorosły. Nie mam żadnych zmartwień, a coś przestawia mi się pod kopułą, co poradzić. Wczoraj z moim kolegą Krystianem zobaczyliśmy jak nasi przyjaciele się zmienili. Przez parę lat wszyscy odwróciliśmy się od siebie. Każdy poszedł w inną stronę, choć cytując Palucha "Kiedyś byliśmy jak szlugi z jednej paczki". Nie ma w nas radości. Wypaliliśmy się? Udawane uśmiechy i zbijane piątki tylko z jakiejś wewnętrznej potrzeby. Jedni szukają miłości, inni już w tym wieku, od problemów uciekają przez dolinę wódki. Dobra. Koniec tego jojczenia, bo się tu zaraz wszyscy powiesimy i będziemy dyndać w Dolinie Wisielców. 


czwartek, 26 czerwca 2014

Od dawien dawna :)

 Film na dziś : Wyścig

  Nie było nas bardzo długo, cóż oceny. Trzeba wyciągać ile się da. Ostatnio mieliśmy trochę zabawy, a śmiech towarzyszył nam cały czas. Przez ostatnie dwa tygodnie udało nam się popływać w basenie koło sklepu Praktiker, zrobić kanapki w Lidlu, spotkać się w dobrym gronie na pewne paki i w sumie dużo więcej :D. Było zajebiście nie ukrywajmy.

autor : Heski

  Tak to mniej więcej wyglądało :) Jest film, ale może go sobie podarujemy, bo ilość niecenzuralnych słów na minutę przekracza 70.. W każdym razie udało nam się trafić na bardzo miłego ochroniarza, który grzecznie nas wyprosił. Ale cóż, jest gorąco trzeba się jakoś schłodzić. Teraz zabieram się do lektury o tytule : "Upadające Cesarstwa" i "Drogi Królów". Salut ! :D


  PS. Nie polecam robić żadnej rzeczy ww. 

sobota, 21 czerwca 2014

niedziela, 8 czerwca 2014

To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina.


  "Wschodzące słońce, zbyt jaskrawe dla jej gasnących oczu". Wydaje mi się, że to wschodzące słońce jest Bogiem, światło świeci zbyt jasno, a jej oczy gasną, ale nie przegrywają. Nie wierzę, że wracamy na ziemię, by nawiedzać albo pocieszać żyjących czy coś w tym rodzaju, lecz wierzę, że coś się z nami jednak dzieje po śmierci.

  To była jedyna książka o umieraniu, która do mnie trafiła. Tak jak do głównej bohaterki, Hazel Grace Lancaster trafiał "Cios udręki" o chorej na białaczkę Annie, tak do mnie trafia "Gwiazd naszych wina". Spytacie się dlaczego, co innego jest w akurat tej historii, co ją różni od innych wyciskaczy łez?
  Kiedy mój tata spytał się mnie o to, podczas odbierania mnie zapłakanej z kina o godzinie 23, miałam ochotę zmierzyć go spojrzeniem typu "bitch please, are you serious?", ale to tata, więc wypada się zachować. Zamiast tego zaczęłam opowiadać mu o historii Hazel, nastolatki chorej na raka tarczycy z przerzutami do płuc, ciągnącej za sobą wózek z tlenem i wąsami tlenowymi na twarzy. Oczywiście wciąż nie rozumiał, a ja odpuściłam sobie tłumaczenie tego fenomenu, w końcu czego mogłam się spodziewać po osobie, która notorycznie oglądała "Gwiezdne wrota".

  Żyjemy w czasach, w których nikt nawet nie myśli o tym, żeby komukolwiek pomóc. Kiedy wczoraj o godzinie trzeciej nad ranem robiłam projekt na edb o powodziach, podczas pisania zdania "właśnie ty masz obowiązek im pomóc - możesz być ich ostatnią nadzieją" myślałam jedynie o cudownej, bezinteresownej Hazel. Tej samej, która nie chciała dopuścić do siebie ludzi, bo była chora. Tej samej, która po wgramoleniu się na 18 schodków w domu Anny Frank musiała usiąść na ziemi z mroczkami przed oczami. Tej samej, której towarzyszyłam przedwczoraj najpierw przez 4 godziny w książce, a potem 2 na filmie i przy której wylałam tysiąc łez. Tej samej Hazel, która jako "efekt uboczny ewolucji" potrzebowała pomocy.
  Myślimy sobie - super, są dzieci chore na raka. Niech będą, ja nie jestem. Ale czy takie myślenie coś zmieni? Są nieskończoności większe od innych, a ja dziękuję wszechświatowi za tą nieskończoność, którą podarował mi wraz z tą historią. Dziękuję Johnowi Greenowi za opowieść o małych i większych tragediach, przy których wszechświat maleje i znika, a potem nagle uderza, taranuje Ciebie i wszystkie twoje myśli, byś ani na moment nie mógł przestać o tym myśleć, zaczerpnąć tchu.
  Kiedy wszechświat zrobił to mi przyciskałam chusteczkę do twarzy i starałam się nie szlochać. To nic nie dało, ale może przynajmniej nie było tego tak słychać. Miałam wrażenie, że potem i tak to już nie miało znaczenia, bo kiedy zapalono światła, a w tle, przy gwiazdach leciała piosenka "All of the stars" Eda Sheerana, której wciąż nie potrafię słuchać bez łez cieknących strumieniem po moich policzkach tak notabene, wszyscy wciąż siedzieli na swoich miejscach. Wpatrywali się w przestrzeń przed sobą, próbowali zrozumieć co się właśnie stało. Powiem Wam co się stało - wszechświat odebrał to po co przyszedł.
  Granat wybuch i zranił wszystkich na około, a historia Hazel Grace na zawsze odcisnęła piętno w moim sercu.
  Pokochałam tą książkę za cudowne monologi autora, przenośnie, cytaty. Za to, że główni bohaterowie cytowali swoje ulubione utwory, za to, że tak pięknie obrał drogę do tej historii. Pokochałam sposób w jaki film odbiegał i nie odbiegał od książki. Pokochałam to, że dopiero po kilku minutach od zapalenia świateł na sali ludzie zaczęli wstawać, dziewczyny ocierały twarze, a chłopcy w ciszy zbierali wszystkie rzeczy. To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina mówił Szekspir, również przez usta Hazel. Efekt uboczny ewolucji, coś co nie miało prawa zaistnieć, a jednak zaistniało. To gwiazd naszych wina.

  Kocham cię i wiem, że miłość jest tylko wołaniem w próżni, a zapomnienia nie da się uniknąć, że wszyscy jesteśmy skazani i nadejdzie dzień, kiedy cały nasz wysiłek obróci się w pył, wiem, że słońce pochłonie jedyną ziemię jaką mamy, a ja cię kocham.




  (Dziękuję wszystkim i głęboko wierzę, że nie tylko ja teraz płaczę. Nie ma to jak dobry początek, co nie?
Pozdrawiam, Atelier)

środa, 4 czerwca 2014

Typowy - Idiotyzm

  Dziś nie działo się nic niezwykłego, powiem nawet, że było stosunkowo nudno. Jedyne co rzuciło mi się w oczy to fałszywość, mego znajomego z klasy. Choć przyjaźni się z pewna dziewczyną, to często robi jej upokarzające zdjęcia i ją wyśmiewa. Nie jest to niestety koleżeńska złośliwość. Raczej celowe działanie mające na celu obrażenie tej osoby. Bardzo mi szkoda persony, która ma takiego przyjaciela i sam nie wiem czy lepiej jej to powiedzieć czy zostawić całą sprawę w spokoju. Prawdopodobnie nie będę się w to mieszał, ale zapamiętam komu mogę zaufać.

  Drugim tematem tego powszedniego dnia, jest dzień wczorajszy. Ukazuje on przykład niezdrowej ambicji i głupoty. We wtorek zwrócił się do mnie z prośbą o sparing pewien mąż, po krótkiej chwili oczywiście zgodziłem się. Przybiliśmy zwyczajową piątkę i ruszyliśmy do dzieła. Z początku luźno próbowałem wprowadzać swój game plan, a mój przeciwnik odwzajemniał się tym samym. Udało mi się zająć dosiad. Chwilę tak przesiedziałam i nagle słyszę krzyk. Poczułem mocny chwyt za stopę i dosłownie słyszałem jak moje więzadła w kolanie naprężają się. Idiota nie potrafił zrobić zwykłej techniki ( używał zakazanej ), to stwierdził, że urwie mi nogę. To tylko sparing, a mógł rozwalić mi kolano. Nie poddałem się jednak, wściekłość przejęła nade mną kontrolę i założyłem mu dźwignię na nadgarstek. Przepraszam za słowa, ale teraz użyję cytatu: " Może mi rozjebiesz nogę skurwielu, ale na pewno ci tego nie puszczę, też ci złamię łapę ". Na szczęście moja dźwignia wchodzi dużo wcześniej i po tym całym spięciu wreszcie się poddał. Nie był to jednak koniec. Zaczął się drzeć, a w jego głosie było słychać bezsilność, normalnie jakbym go zabijał. Rzucił się na mnie i przyładował mi łokciem w okolice szyi. Lekko poddenerwowany zacząłem mu miażdżyć nos i wbijać go wgłąb czaszki. Po sparingu byłem dość zmęczony i wściekły. Nienawidzę gdy ktoś, niby kolega z maty, chce ci zrobić krzywdę, bo ma jakąś taką chorą ambicję. Ten człowiek chce w przyszłości ratownikiem... Moim zadaniem w ciągu najbliższych dni usunąć go z naszej społeczności. Ten człowiek nie jest zdolny do walki z inną osobą, co najwyżej bijatyk pod budką z piwem. Za pewne gdyby był lepszym zawodnikiem, dziś leżałbym w szpitalu z operowanym kolanem.

~Okwezrd

wtorek, 3 czerwca 2014

Najlepsze za darmo - Kossakowska

  Na początku recenzja, jakże cenionej wśród Polaków pisarki, Mai Lidii Kossakowskiej. Autorka takich dzieł jak "Siewca Wiatru", czy "Zbieracz Burz". Trzeba przyznać, że pani Maja pisze nader ciekawie i każdą jej lekturę czyta się z wypiekami na twarzy. Przeczytałem obydwa dzieła ww. i przypadły mi do gustu. Lekkie pióro, bardzo spójna fabuła, to zdecydowanie przeważające cechy aktorki. Rzadko podobają mi się książki pisane przez kobiety. Nie wiem, niektóre moim zdaniem za bardzo przejmują się romansem, który według mnie powinien być dodatkiem, a nie głównym wątkiem. Na szczęście, w tej powieści z taką naturą się nie spotkałem, za co jestem bardzo wdzięczny. W gruncie rzeczy bardziej spodobał mi się Siewca Wiatru, ale obydwie książki uważam za obowiązkowe na swojej półce, polecam.


  Najcenniejsze rzeczy mamy za darmo i choć to jak już wspominałem w poprzednim poście, kwestia przyzwyczajenia, to cieszmy się z tego co już posiadamy. Za pieniądze nie mogę kupić słońca, wypoczynku w lesie, czy spokojnego ojca. Nie dam rady kupić najlepszego przyjaciela, koleżanki, szczerego uczucia. O miłości nie wspominam już nawet, bo tą fałszywą dostać można od dwudziestoletniej kobiety, potrzebującej finansowego wsparcia. Ale chyba nie na takiej nam powinno zależeć. Serce z kamiennej skarbonki. To właśnie idea współczesnego świata. Ważniejsza jest kariera od dziecka, które trzeba wychować czy chorych rodziców. Ile kosztują twoje marzenia? Ile wolność? A nadzieja i myśli też przeszukują ci kieszenie? Dzięki naszym przodkom teoretycznie jesteśmy wolni, możemy dokonać wszystkiego na co pozwoli nam Pan. Te dni są tylko dla nas, nasza w tym głowa jak je wykorzystać. Trochę wiary w swoje działanie. Swoim zachowaniem i dobrocią zdobywasz znajomych, a nie jakimś chorym, wymyślonym przez człowieka papierkiem, który jest tyle warty co ogień, które się wydobędzie po jego podpaleniu. Nie mówię, że pieniądze nie są potrzebne. Dzięki nim utrzymujesz rodzinę, możesz podróżować, czujesz się bezpieczny. Ale pamiętaj człowieku: Waluta została wymyślona przez Ciebie i jest tylko wartością umowną, za to twoje czyny, od początku twego narodzenia, nabierają znaczenia.